Z pokazu mody – przecież je lubiłam

Z pokazu mody – przecież je lubiłam
Teresa Klimek Janota

Jej kapelusz – całkiem ziemska rzecz, dziesięć drobnych
palców zatacza wielkie koło pośrodku kosmicznej gry.
Nie ma miejsca, by cofnąć rękę,
księżyc nie ma powietrza, nie pozaciera śladów,
najpiękniejsze są kroki w pełnym świetle
z prawem do lewitowania.
Więc już wiesz dlaczego unosi głowę i przechodzi lekko
dookoła Wszechświata.

Jak podkreślają krytycy – ma oczy pełne gwiazd,
a przełom w kształtowaniu przestrzeni przyniosła
grafitowa sukienka i gra kobiecych bioder.

Skoroś zaś widział jej strój na przepełnionym globie,
nie możesz na własną rękę coś sobie w głowie układać,
ubierać się ekscentrycznie, spędzać życie
na zatłoczonej ulicy
i wygłaszać otwarcie jakieś osobliwe frazesy.
W tej skali jesteś niewidoczny,
a moda bezbłędnie wskazuje na każdą
niedoskonałość.

Świat oszalał, tu – jeśli jest potrzeba, noc z czerni
się wynaturzy, czyjeś zmysłowe spojrzenie,
obce teraz dla niej,
– są w nim jeszcze blizny, błyszczące,
dziewczęce.

2.03.2019