Archiwum kategorii: Janusz Strugała

Szeptem przywitamy jesień

Szeptem przywitamy jesień
Janusz Strugała

popłyńmy razem rzeką czasu
jesień przyszła dekorowana deszczem
pomogą nam wiosła wyobraźni
zostawimy smutki w poczekalni wieczności
zasypiać będziemy pod nieba granatem
twoje warkocze na mokrej trawie

dotykać będziemy kwiatów
aurą uczuć latem gorących
ogrzejemy dłonie i serca
słowa będą jak wino
wargi zroszą się jesienią
będziesz mi ogrodem i baśnią
mój śpiew popłynie wieczorną bryzą
wybudzi ptaki z błogiej drzemki
może znajdą dla siebie tony i dźwięki
na chwilę zapachnie latem
przytulimy wspomnienia
szeptem ją przywitamy
jesień

Jesień uśpiona

Jesień uśpiona
Janusz Strugała

kluczami ptaków na niebie
wieści się jesień uśpiona
dywany liści ścieli
ziąbem tętni powietrze
wiatrem głaszcze trawy
żółtą sierścią pokryje parki
dni cięte pięciolinią czasu
grają ciemniejszą nutą
rzęsami zachodów śpiewem fal
oswaja z myślą o bliskiej zimie
w kałużach odbiją się smutne twarze
z wesołym oraczem równają chmury
pola wysiane wiosenną nadzieją
uczucia nie gasną płoną tęczą barw
serca biją żarliwie
uskrzydlone adoracją miłości
przyjdź
pójdziemy razem na rośne łąki
ją przywitać

koloruj to co bezbarwne

koloruj to co bezbarwne
Janusz Strugała

czekam na wino
z winogron twojego ogrodu
smakować chcę jak twoje usta
zostanie w pamięci bukiet smaków
urojenia tułacza nasycą się
pod prysznicem cukierkowych wyznań
krztyna smakowitych okruchów
deszczem zalotnych słów
nasycisz nienasycone uszy
blizny samotności ukoisz
zamienisz w sielankową codzienność
to co było wygaszone
wracaj
koloruj to co bezbarwne
wysyp dni klejnotami uczuć
schowam się w twoje empatyczne dłonie
będę zasypiał pijany szczęściem

Między radością a smutkiem

Między radością a smutkiem
Janusz Strugała

między radością a smutkiem
podróż donikąd
między groteską a powagi pułapką
zepsucie i trucizna
obyczajów relikty zakłopotane próżnią
piołunem nudy piekli się dzień
poezja niegrzeczna nie wyzwala
złudą ufność w lepsze jutro
świat kłębi się w pętach hańby
aktorzy zasnęli na scenie
jakieś światło połyskuje z oddali
przeznaczenie nie zna litości
życie jest bałaganem
szczęście jak rosyjska ruletka
wstał nowy dzień
światło słońca delicją dla drzew
urojenia wrócą po zachodzie

W twoich oczach krople szczęścia

W twoich oczach krople szczęścia
Janusz Strugała

cierpką strugą płyną godziny
malowane deszczem drzewa za oknem
nie będzie tęczy
jesień to nie klęska
słowa włóczą się między kartkami
szukają wolności tworzą wersy
deszcz minie liście zapłoną na żółto
myśli atencją zaskoczą
pola dziękują za płodne lato
zieleń wciąż żywa na wrzosowiskach
ptaki nie śpiewają
w twoich oczach krople szczęścia
zasypiasz zmęczona
błądzisz myślami po ścieżkach uczuć
szukasz moich dłoni
pożegnamy lato bez euforii
pielęgnować będziemy wrażliwością
kwiaty tęsknoty

Kroki jesieni

Kroki jesieni
Janusz Strugała

lato się broni śle ukłony do słońca
porywami wiatru czesze drzewa
ciszą nocy tłumi smutek
pola syte owocami i ziarnem
w trawie wiją się węże kryją jaszczurki
kretowiska zamurowane głodu nićmi
czas oczy nacieszyć serca wybudzić
zrolowana słoma jak układanka
zniewala pięknem zachwyca
słychać i czuć kroki jesieni
jest daleko ale każe już myśleć
przyjedzie z nurtem rzek
zachodami słońca
zachwyci kolorami

samotność

samotność
Janusz Strugała

samotność jest jak ziąb
pyszni się odkochaniem
dni i noce chłodne jak w igloo
które znieczula
zwierciadło bratnią duszą
cierpkie minuty dłużą się jak godziny
chłoszczą jak wichury porywy
pióro pędzel pianino mi bratem
myśli o niej zimnym prysznicem
za oknem drzewa ponure jesienną zielenią
czas jak hiena pożera nadzieję
srebrnikami wspomnień
chce kupić to co ulotne

Byłaś mi bryzą

Byłaś mi bryzą
Janusz Strugała

strumieniem namiętnych doznań
jedwabną nicią uczuć
wyzwoliłaś chęć do magicznej wędrówki
przez miłości zaświaty
pasjansami wieczornych dotyków
mistycznie ścieżkami gorących dłoni
pod poduszką zawstydzenia
gorące wyznania słane ziarnami tęsknoty
zanuciłem nagością wylane nuty
dotykiem i szeptem wyzwoliłem cuda
umiłowaniem i podziwem żeglowałem
do portu spełnienia
byłaś mi bryzą i drogowskazem
nurkowałem olśniony perłami twych oczu
ogień palił się długo do sytości granic

słowa szybko giną na bezdrożach

słowa szybko giną na bezdrożach
Janusz Strugała

czasem zanurza się w urokach młodości
krystalicznie wibruje ukochaniem w oczach
jaźń ulicami błądzi szuka zagubionych śladów
baśniowe żywioły wyalienowane nocą
heroicznie się dzielą rymami
przyjazne metafory zaskoczą
pisanie nie jest łatwe
bywa przyjazne bywa wrogie
słowa szybko giną na bezdrożach
znaczą niewiele
jej hipnotyczny dotyk
nie jest zbytkiem adrenaliny
jest podporą rzeką spełnionych snów

Poezja dobrym wyborem

Poezja dobrym wyborem
Janusz Strugała

zwoje głodnych myśli
obłudne trwanie wzloty i upadki
pod kaftanem zwanym trwogą
wciąż bije żywo serce
pod kołdrą świtu cisza
amfory żalu i zwątpienia pełne
klejnoty wspomnień wyblakłe
tylko natura niezmiennie hojna
słowa ocierają się o banał
w kałużach wstydu toną porażki
poezja dobrym wyborem
muzyka wybawieniem
twoje kolorowe kwiaty pełne melancholii
wyciszają bez sensu iluzje
za oknem szczypta światła
ulica zgiełkiem głośna
czas zasnąć

Anioły odeszły

Anioły odeszły
Janusz Strugała

na widowni tułają się życia paradoksy
niebo afirmacją atonicznych dni
wciąż nietknięte jesienią drzewa
źli ludzie jak ciernie ranią
kalendarz nieubłaganie bezduszny
zgasły pomysły anioły odeszły
modlitwa buja się iluzją w chmurach
myśli cicho pojękują
mętne jutra świtanie

jeszcze zaświeci słońce
diamentami radości wypali smutki
w twoich oczach magia
w twoich dłoniach ciepło jaśminu
kołysaniem ciała zbudzisz
nostalgiczne więzi
naręczem czerwonych róż
cię powitam
wyśnioną miłością otulę

zaufaj oczom

zaufaj oczom
Janusz Strugała

spływa morskim bezdrożem
orczykiem wioseł jesieni
kolorowe lato
wybujałe zielenią

jesień wyścieli na żółto
jednobarwną zorzą
parki poezją uśpione
boskim skrzydłem jak haftem
zdobione

przygotuj farby
paletą pragnień
maluj emocje
oczy nie skłamią
zaufaj oczom

wyjdź wczesnym rankiem
ptaki dziękują matce Ziemi
uszy twym mikrofonem
natury dźwiękiem
podzielą się z myślą i sercem

otwórz kałamarz
umaczaj pióro
błogosławione każde słowo
zostanie w przestrzeni
choć wiatr złoczyńca
delicją się zachwyca

Scenariusz życia

Scenariusz życia
Janusz Strugała

lawina pytań
bez odpowiedzi
myśli zachmurzone
topią się jak wosk

ogniwa życia
spaja tęsknota
jest stanem hipnozy
rytuałem przetrwania

w poczekalni jutra
łowią się diamenty chwil
dekorują się sytością
gęstnieją zachwytem

konspiracji zaćmą
błagają o powroty
scenariusz zagadką
mroczną tajemnicą

dzbany uczuć wylane
na ugory czasu
kawa na dzień dobry
zaspokoi afektów wymieranie

magmą się leje
smutek i nostalgia
piramidą zwątpień
pudruje nuty wspomnień

do drzwi zapuka jesień

do drzwi zapuka jesień
Janusz Strugała

ból trwania czy radość
zostają tylko skrawki targanego ego
egzekucja na istnienie
wyrafinowaną tajemnicą

na chwilę odłożony dyszel pędu
bo po cóż ciągle gnać w niewiadome
trzeba celebrować taką chwilę
niebo jakby przychylne

wrzątkiem wylane te dni
nie ma kałuż nie ma łez
rozpalone betonem miasta
są jak piece trącą powolną agonią

na nic fanfary na nic okrzyki
banalne modlitwy
widownia chłonie to w zachwycie
zasłona nocy już blisko

horyzont coraz krótszy
żegnamy je wcześniej
kosmiczna pamięć i reguła
do drzwi zapuka jesień

powtarzalne to co niepowtarzalne

powtarzalne to co niepowtarzalne
Janusz Strugała

 

powtarzalne to co niepowtarzalne
niebo gra swoją rolę
kłębią się ostatnie minuty dnia
zobowiązane tajemnicą

bezdomne statki woda przytula
chucpą podmuchów brak
wyuzdanym śladem snuje się słońce
usypiania natury to znak

kamienie zipią na gorąco
piasek na plaży rani stopy
noc wychłodzi ścieżki
zimną wodą wypieści

racjonalne losu koleje
uroczo baśniowo kopertę zamyka
ostatnim tchnieniem napoi
każdy koniec w duszy zaboli

spuścimy zasłony dnia

spuścimy zasłony dnia
Janusz Strugała

potulnym granatem się mieni
ziemistą wodą tonuje
rozpaczliwą dumą fascynuje

chcę być blisko ciebie
pod parasolem
z bursztynową chmurą
jak twoje włosy

szafirem zabarwiona życia proza
zaufałem jej bojaźliwie
ucieczką w labirynt zachwytu

umalowałaś się westchnieniami
rozproszyły je ptaki na niebie
sfrunęły do zatok marzeń

zrobiło się mistycznie
goście zdjęli kapelusze
popłyniemy jak dwa łabędzie
poznamy się bliżej

odnowimy to co utracone
upojeni blaskiem słońca
na osi szczęścia na orbicie spełnienia
spuścimy zasłony dnia

 

Czekam pod naszym niebem

Czekam pod naszym niebem
Janusz Strugała

Czekam.
Po kolorach tęczy
spłynęły wspomnienia.
Chcę zobaczyć niebo
w Twoich oczach.
Chcę usłyszeć nasze słowa,
które zakochaniem pachną.
Barwne kwiaty
w Twoich oczach,
niech będą wędrówki
początkiem.
Pójdziemy tam, gdzie sady
i łąki gwiezdne obudzą nas,
z przeżyć miłosnych naręczem.
Ciała namaścimy zapachów
wieńcem.
Szeptałaś wrócę…
Czekam pod naszym niebem.

jałomużna z nieba

jałomużna z nieba
Janusz Strugała

zrolowało się życie
ginie na bezdomnej fali
bez fabuły bez obłudy
bywało różnie
wyrzeczenia i trywialne azyle
czas nie pozwala na restart
kilka chwil pod platanami
parę klejnotów w pamięci
toasty za zdrowie
usłany zimną wodą szlak do portu

nie demonizuję
nie wyolbrzymiam
nowe życia poczęte
nutami uczuć grała strun muzyka
niejedna pełnia melanżem skończona
nie spartańskie powroty
pod napiętymi żaglami

jałomużna z nieba
zagłuszyła jęki
fregatą szczęścia rejsem pod granatem
ołowiane myśli psują szyki
zapadliska i kałuże
wyobraźnię męczą
chórem zgodnym śpiewają
nadziei spragnione głodne myśli

Odnajdźmy siebie

Odnajdźmy siebie
Janusz Strugała

tajemnicą zasnute dni mijanie
domysły pytania trywialne
czas okrutnie biegnie nic nie wraca
jutra może nie będzie

samotności pajęczyna bezlitosna
obojętne jej metafory
oplata ślady i pokusy
sieje zwątpienie na otwarte rany

delicją show natury
czytelne rymy na niebie
bez ironi żarliwe ozdobne
prognoza na jutro enigmą

dusza szuka tej drugiej bratniej
otwiera okna zroszone deszczem
jest jak wirtuoz
chłodne tampony tłumią nadziei dreszcze

te metafory na chwilę zachwycą
podgrzane struną i nutą
zielonością drzew i liści
do jesieni otoczą kreatywną mgławicą

życie pokutą bywa
kaktusową aleją
wrogą pogardą karmią ludzie
matko moja broń mnie od tego

nie mamy planu partytury zdarzeń
to improwizacja załóżmy buty
odnajdźmy pokochajmy siebie
jak te zagrane nuty

malowałaś strofami

malowałaś strofami
Janusz Strugała

odwieczne pytanie
o sens życia
jest jak codzienny zachód
szyszynka już nie podpowie

ksztyny przyjaźni
wybuchy miłości
gasną i płoną
kurczą się serca biciem

prawdziwi przyjaciele
nigdy nia zawodzą
są jak opoka
jak powrót z dalekomorskiej podróży

chmur odwilżą
zamyka się zwierciadło dnia
malowałaś strofami
słowa na noc pokrzepią